Makijaż fascynował mnie już wtedy, kiedy byłam nastolatką. Postanowiłam podzielić się z wami moimi wspomnieniami z nim związanymi. Jak to było? Kiedy zaczęłam się malować, moje pierwsze kosmetyczne doświadczenia itp. Z przyjaciółką M. zaglądałyśmy do kosmetyczek naszych mam, aby podziwiać ich kosmetyki i malować się dla zabawy.
❣Kiedy zaczęłam się malować?
Gdy sięgnę pamięcią wstecz, była to szkoła podstawowa, jakaś 7-8 klasa, czyli w wieku około 13-14 lat. Z początku był to jedynie sam tusz do rzęs i czasem pojedynczy cień do powiek z Avonu, pamiętam do dziś – jaśniutki, pastelowy fiolet. Uprosiłam mamę, żeby mi go zamówiła. Sama w tamtych czasach często kupowała kosmetyki tej marki, bo w pracy miała koleżankę-konsultantkę.
<< Zobacz też: Malować się czy nie? Wpływ makijażu na samoocenę.
<< Zobacz też: Malować się czy nie? Wpływ makijażu na samoocenę.
❣Wzorzec
Przejdźmy do mojego wzorca, jaki miałam w postaci mamy. Jeśli chodzi o rodzeństwo, to tutaj słabo, bo mam starszego brata, więc nie było opcji podbierania kosmetyków do makijażu siostrze.
Na codzienny makijaż mojej mamy składały się podstawowe malowidła: obowiązkowo róż do policzków, pomadka do ust, tusz do rzęs i czarna kredka. Koniec. Zero podkładu i pudru. Mama z racji suchej cery nie miała problemów ze świeceniem, więc zwyczajnie nie czuła potrzeby, by się pudrować. Dodam jeszcze, że posiadała i do dziś posiada gładką skórę bez przebarwień czy niedoskonałości. Jaka szkoda, że nie odziedziczyłam po niej cery, tylko po tacie…
Miała też w kosmetyczce paletkę 4 niebieskich cieni Constance Caroll, modnej taniej marki z lat 90., którą używała od święta. Często kupowała ich róże do policzków oraz szminki. Czasem podbierałam mamie te cienie, gdy nie miałam innych. Nie lubiłam ich, bo szybko rolowały się na powiekach a wtedy jeszcze nie miałam pojęcia o istnieniu bazy pod cienie. Do dziś nie przepadam za niebieskimi cieniami do powiek. Tak mi zostało. Kosmetyczna trauma?
Mama zresztą nie przywiązywała wielkiej wagi do kosmetyków kolorowych. Nie interesowała się nimi zbytnio i kupowała zwykle te dość tanie. Nie rozumiała, kiedy swoje kieszonkowe potrafiłam wydawać na malowidła, a tym bardziej te droższe od jej. Dlatego kosmetycznych wzorców poszukiwałam na zewnątrz. Sama odkrywałam tajniki sztuki makijażu obserwując inne kobiety, czytając czasopisma, a potem książki o makijażu.
❣Pierwsza pomadka
Pamiętam pierwsze trzy moje pomadki. Jedna to kultowa Bell w czerwonym opakowaniu. Lubiła się niestety ważyć na ustach. Mama mi taką kupiła, bo sama między innymi je używała. Był to chyba jakiś delikatny róż. Pozostałe dwie to pomadki z serii Color Trend z Avonu, do dziś pamiętam jej odcienie Sequin – ciepły róż z domieszką koralu oraz Amethyst, piękny dosyć intensywny róż jak dla 14- latki 🙂
❣Pierwszy podkład
Pierwszy podkład kupiłyśmy sobie z przyjaciółką M. w malutkiej drogerii. Był to fluid kryjący AA (Oceanic). Pamiętam, że wtedy te tańsze podkłady miały mocno ograniczony wybór odcieni, a były to Kość Słoniowa, Piasek Miód, Czekolada i Naturalny. Wybierałam zawsze ten ostatni. Widzę, że podkład ten nadal można kupić w drogeriach, tylko w bardziej nowoczesnym opakowaniu. Na samą myśl o nim przechodzą mnie ciarki. Podkład ten niestety ciemniał na twarzy i robił maskę z twarzy. Nie umiałam należycie dobrać odcienia i lubił odcinać się od szyi. Dlatego od tamtego czasu kosmetyki kolorowe AA omijam szerokim łukiem. Może się coś zmieniło ? Mimo to dziękuję.
<< Zobacz też:
Podkład do twarzy – wady i zalety.
Jak dobrać podkład do twarzy?
<< Zobacz też:
Podkład do twarzy – wady i zalety.
Jak dobrać podkład do twarzy?
❣Pierwsze cienie do powiek
O cieniach w zasadzie wspominałam już wyżej. Pierwszymi była paletka mojej mamy Constance Caroll oraz pojedynczy cień z Avonu w kolorze pastelowego fioletu. Ten drugi był dobrym wyborem. Do dziś lubię fioletowe cienie. Niedługo potem na początku liceum zakupiłam sobie matowy zielony cień z Inglota. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, by wybrać stosunkowo mocną „trawiastą” zieleń, w której paskudnie wyglądałam. Pomalowałam się nim ze trzy razy i rzuciłam w kąt.
❣Czasy liceum i studiów
W liceum z racji trądziku używałam wspomniany fluid AA, który co nieco zakrywał. Potem zmądrzałam i przerzuciłam się na podkłady Avonu i Maybelline. Nie stosowałam pudru w kamieniu, bo nie wiedziałam wówczas, że puder potrafi utrwalać podkład. Odkryłam to dopiero niedługo przed maturą. O zgrozo!
Od tamtej pory używam podkładu i pudru w duecie i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. W tamtych czasem nie malowałam się zbyt mocno. Często chodziłam do szkoły z niepomalowanymi rzęsami, jedynie podkreślałam kreską dolną powiekę, tak do połowy jej długości – względny minimalizm. Zakochałam się jednak w błyszczykach i szminkach. Nie zapomnę mojej fascynacji ciemnymi szminkami. Miałam taką w odcieniu borda z Oriflame.
Od tamtej pory używam podkładu i pudru w duecie i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. W tamtych czasem nie malowałam się zbyt mocno. Często chodziłam do szkoły z niepomalowanymi rzęsami, jedynie podkreślałam kreską dolną powiekę, tak do połowy jej długości – względny minimalizm. Zakochałam się jednak w błyszczykach i szminkach. Nie zapomnę mojej fascynacji ciemnymi szminkami. Miałam taką w odcieniu borda z Oriflame.
Na przełomie liceum i studiów zaczęłam bardziej świadomie podchodzić do makijażu. Stał się on bardziej dojrzały. Delikatny na co dzień, mocniejszy na imprezę. Na studiach malowałam się już codziennie i tak pozostało mi to dziś.
❣Makijaż na co dzień – co używam
Obecnie maluję się nieco mocniej jak na studiach. Wtedy przykładowo nie podkreślałam w ogóle brwi ani też nie używałam bronzera.
Kosmetyki, które używam do makijażu na co dzień:
✔ podkład
✔ puder w kamieniu
✔ korektor do twarzy (punktowo) oraz w pędzelku do oczy
✔ bronzer (czasem rezygnuję z niego na rzecz samego różu)
✔ róż do policzków
✔ baza pod cienie
✔ cienie do powiek (zwykle dwa kolory, jaśniejszy i ciemniejszy)
✔ kredka (obowiązkowo; często roztarta ciemniejszym cieniem)
✔ żel do brwi
✔ tusz do rzęs
✔ pomadka do ust (po błyszczyki od paru lat praktycznie nie sięgam)
Bardzo lubię się malować. Sprawia mi to przyjemność. Lubię też siebie w makijażu. Przyznaję się bez bicia, że podnosi on moją samoocenę i dodaje pewności. Ciągle odkrywam nowe tajniki makijażu. Od dawna marzę o kursie wizażu. Nie wykluczam, że któregoś dnia się na taki wybiorę 🙂
Kiedy wy zaczęłyście się malować? Pamiętacie swoje kosmetyki z tamtych czasów?
<< Zobacz też:
Moje pędzle do makijażu – kolekcja.
Jak zrezygnować z podkładu na lato?
Helen
Ja kosmetyki robilam sama sobie sama, to znaczy bardziej dla siostry, bo ona byla starsza i bardziej cignela do malowania niz ja. Mama uzywala tylko podmadki i jakiegos kremu, ktory robila jej jakas znajoma kosmetyczka. Miala tylko pomadke, nie kupowala zadnych upiekszajacych kosmetykow, wiec wymyslilam dla siostry cienie do oczow, ktore ona koniecznie chciala miec. Ucieralam, mielilam na mialki puder kredki, zwykle rysiki lub kredki w oprawkach papierowych: zielone, niebieskie i fioletowe i mieszalam z odrobina kremu od mamy, wychocily z tego fajne cienie, siostra byla zadowolona, choc mama niezybt, bo to z jej kremu…
Pozdrawiam Cie serdecznie, Helen:)
Fajne wspomnienia:) Podziwiam Twoją kreatywność:) Pozdrawiam również :*
To u mnie w sumie podobnie. Mój domowy wzorzec był niestety kiepski (mama i siostra) i raczej jest to klasyka gatunku "jak się nie malować" 😀 Do dziś nie udało mi się ich przekonać, że popełniają straszne błędy 😉 Szukałam inspiracji, jak to określiłaś, na zewnątrz. Malowałam się (może to za dużo powiedziane) w podstawówce na dyskoteki – głównie niebieskimi cieniami podobnymi do tych, które pokazałaś w paletce, albo zielonymi z gazetki dla nastolatek 😀 Wyglądałam fatalnie 😀 Również przeszłam przez podkład AA, wiele lat używałam za ciemnych podkładów. W gimnazjum była era czarnych kresek 🙂 A w technikum zaczęłam się trochę bardziej rozwijać (zaczęłam rozcierać cienie, szał!), na studiach przeżyłam najaktywniejszy czas rozwoju – dalej go przeżywam. Ciągle się uczę, staram się by mój makijaż był dokładny, a nie byle jaki 😉 Z roku na rok uważam, że jest coraz lepiej (wystarczy spojrzeć na zdjęcia sprzed choćby 3 lat – niby nie dawno, a jaka przepaść makijażowa) i mam nadzieję, że ta tendencja się zachowa 🙂 Myślę, że coraz rzadziej popełniam typowe błędy 🙂
Fajnie to określiłaś "klasyka gatunku jak się nie malować", rozumiem to dokładnie:) Ja też ciągle się uczę czegoś nowego jeśli chodzi o makijaż 🙂
Ja juz lekko sie podmalowywalam w gimnazjum ok. 2 klasy ,lekko rzęsy, błyszczyk,delikatny cień ;p Uwielbiam makijaz 🙂 Uzywam podklad, puder ,cien ,kredke,czasami eyeliner,tusz, roż, pomadke 🙂
Ja chyba też byłam w podobnym wieku, jak pomalowałam rzęsy pierwszy raz i nałożyłam cień 😉 nie mam pojęcia jaki był to tusz, ani jaka firma cienia, pamiętam tylko, że był różowy 😀 a mój pierwszy "podkład" to ten krem tonujący z Nuno, zużyłam dwa opakowania, a ten kolor był taki pomarańczowy i paskudny i tak brudził ubrania, jezuu, jak ja sobie przypomnę 😛 a później zaczęłam kupować cienie w pięciopaku z Vollare, które były na prawdę dobrej jakości 😀 a później zaczęłam brać udział w różnych konkursach i wiele kosmetyków wygrałam, w sumie, to wygrywam do tej pory dlatego tak dużo tego mam 😀
Ojej, napisałam niedawno osobno 😀 To się wytnie :)))
Właśnie na tym to polega i to jest najciekawsze, ciągle się rozwijamy i odkrywamy ciekawe rzeczy 🙂
Miłego dnia 🙂
Nie przejmuj się – błędy językowe ludzka rzecz:) Miłego dnia 🙂
Używałam kiedyś cieni Vollare, faktycznie były niezłe jakościowo.
:*
Też miałam cienie Vollare 😀 Były dostępne w kioskach i chińskich sklepach lub takich typu wszystko za 5 zł 😀
Bardzo fajny wpis 🙂 Ja mam 3 starsze siostry wiec cały czas coś tam od nich podkradałam 😛 Zwłaszcza od starszej ode mnie o 3 lata. Jak sobie to przypomnę, to mi brakuje teraz tamtych czasów. Bardziej uwagę do makijażu zaczęłam zwracać w technikum, a jeszcze większą po założeniu bloga. Można powiedzieć, że zrobiłam krok milowy w makijażu od tego czasu, jednak dużo nauki jeszcze przed mną.
U mnie pamiętam początki były tradycyjne – tusz do rzęs i czarna kredka na linii wodnej – masakra 😀
Ja zaczęłam się malować na studiach 🙂 W sumie to już 1,5 roku, perfekcjonistką nie jestem ale powoli się uczę. Muszę kupić więcej cieni i pokombinować z kolorami.
Ile Ty tego masz -ojjj 🙂
Hmm, chyba w liceum zaczęłam malować sobie twarz na twarzy. A że miałam wtedy fazę na gotyk, to chodziłam obleczona w czarny gorset, czarną suknię, więc i pazury i oczęta zaczęłam maziać na krwisto czarny. Samo zuo 😀
Oj wolę nie przypominać sobie moich początków 🙂
Ale miło mi się to czytało 🙂 aż zaczęłam wspominać swoje pierwsze makijaże, które były straszne 😀
Jak byłam mała (podstawówka) to dostałam od mamy zestaw cieni dla dziewczynek. Ogólnie to podpatrywałam siostrę, raz mi nawet zrobiła sesję zdjęciową w swoim pokoju tak dla zabawy 😀
Zaczęłam się malować w pierwszej gimnazjum i prawie dostałam uwagę. Prawdę mówiąc, malowałam się wtedy częściej i mocniej podkreślałam oczy. Używałam pudru/fluidu, różu, cieni, eyelinera (rzadziej) i… się uspokoiłam. Aktualnie najczęściej maluję oczy, pudru rzadko używam, fluidu wcale, chyba że krem-podkład z Ziaji z filtrem 50+ o odcieniu naturalnym. Na ustach pomadka ochronna lub mocna czerwień. Jak oczy mocno podkreślone to usta słabo i na odwrót.
Ja sobie właśnie kupiłam wczoraj krem BB Ziaji z filtrem 15+ również w odcieniu naturalnym:)
Po raz pierwszy zaczęłam używać tuszu do rzęs i kredki w liceum. Wcześniej wcale się nie malowałam. Mam dwóch młodszych braci, a mama malowała się okazjonalnie, więc nie miałam żadnych wzorców. Stopniowo sama metodą prób i błędów dochodziłam do wszystkiego:)
też zaczałem malowac podkladami AA .. o zgrozo dobrze, że teraz zaopatrzam się w dużo lepsze jakościowo produkty ;p
I jak?
Może być. Daje raczej słabe krycie ale za to wygląda naturalnie na twarzy, w sam raz na lato. Zobaczymy, czy nie będzie zapychał, bo wiele kosmetyków Ziaji to czyni.
Ależ Ty to wszystko zapamiętałaś. U mnie również pierwsze fascynacje makijażem związane były z mamą, ale też babcią. Zawsze z dużym zainteresowaniem patrzyłam jak się malują. Sama zaczęłam używać makijażu mając lat 15/16 (pierwsza klasa liceum). Na początku były to nieśmiertelne niebieskie cienie (chyba każdy przechodził ten etap), obowiązkowo kredka do brwi i brązowy tusz do rzęs (z tego co pamiętam to albo Bll, albo Constance Carrol). Później było już lepiej, lubiłam kreskę na powiece i brązowe/beżowe cienie. Z kosmetyczki mojej mamy najbardziej zapamiętałam róż do policzków marki Bourjois, który był nie do wykońćzenia. Lybiłam też Miss Sporty, pudry MaxFactor, Astor i Constance Carrol czy Yardley (mój pierwszy puder w puderniczce z lusterkiem). Teraz mój makijaż niewiele się różni od tamtego, dodałam podkład i róż lub brązer, czasem rozświetlacz, rzadko pomadkę/błyszczyk.
Moja mama później przerzuciła się na róż Bourjois, masz rację jest nieśmiertelny i pozostała mu wierna aż do dziś. Ja akurat za nim nie przepadam, bo jest dla mnie trochę za twardy i w sumie dość drogi.
Moim pierwszym kosmetykiem kolorowym był truskawkowy błyszczyk w kulce z brokatem,firmy nie pamietam, chyba był to jakiś dodatek do czasopisma, używałam go jeszcze w podstawówce. "Poważniejszą" przygodę z makijażem zawdzięczam firmie Avon, za co biję jej pokłony do tej pory, aczkolwiek jej asortyment teraz mało mnie interesuje (czasem zamawiam pomadki, ponieważ reprezentują atrakcyjny stosunek jakości do ceny). W wieku ok 13-14 lat używałam ichniego pogrubiającego tuszu do rzęs, z napisem Volume na beżowo-szarym opakowaniu oraz korektora pod oczy One Great Concealer w granatowej tubce. Już wtedy miałam wysoką samoświadomość na temat okropnych, ciemnych cieni pod oczami oraz jasnej,mdłej oprawy oczu. Do dzisiaj uważam tusz i korektor za moje podstawowe kosmetyki kolorowe, bez których mnie nie ma, moja twarz nie istnieje. Potem były pierwsze eksperymenty z tanimi, błyszczącymi i osypującymi się cieniami. Też przerobiłam zachwyt tandetnym niebieskim i zielonym kolorze na powiece, które podkreślały moje cienie pod oczami, które tak starałam się przykryć korektorem. Jeśli dobrze pamiętam, moją pierwszą pomadką było własnie Vino Disco Color Trend, którą widzę na zdjęciu w poście 🙂 Używałam jej na wszystkie dyskoteki szkolne i imprezy na początku studiów 😀 Jako ciekawostkę podam, że do dziś mam jeden egzemplarz tej szminki mam do dzisiaj, pewnie jest już przeterminowana, ale trzymam ją ze względów sentymentalnych. Początek studiów to okres strasznych eksperymentów z krzywą kreską na powiece, i brzydkimi plamami na policzkach od nałożonego o wiele zbyt hojnie różu/bronzera (oba firmy Avon). Ten makijaż wcale nie dodawał mi urody, wyglądałam staro i nieświeżo. Potem wyjazd do innego miasta sprawił, że mój makijaż stawał się coraz bardziej subtelny, zaczęłam eksperymentować z nowymi kosmetykami i różnymi technikami ich aplikacji. Zaczęła się moja wielka miłość do cieni do powiek i kompulsywne zakupy kolorówki. Jednak prawdziwym przełomem w moim makijażu okazało się odkrycie blogosfery kosmetycznej jakieś 2 lata temu. Dzięki nim (Wam, kochane blogerki), spojrzałam na siebie inaczej i odkryłam makijaż na nowo. Mój portfel wprawdzie na tym ucierpiał, ale wygląd za to zyskał. Wciąż się rozwijam we tej dziedzinie, mam wrażenie,że jest coraz lepiej, teraz to ja wiele razy doradzam w kwestii makijażu innym osobom 🙂
Dziękuję za wyczerpujący komentarz:) Jak widać każda z nas przeszła drogę w makijażu aby teraz być zadowoloną ze swojego wizerunku:)