Od dawna intrygowały mnie masła Bielendy. Do wyboru jest Czarna Oliwka, Kasztan, Granat, Karoten, Ginko Biloba, Awokado, Orzech i Bursztyn, Żeń-szeń oraz Bawełna. Najpierw kupiłam Awokado, które to okazało się dosyć przeciętnym kosmetykiem. Niedosyt pozostał. Miałam wciąż ochotę przetestować inne masło tej firmy. Jedna z czytelniczek poleciła mi Bawełnę z uwagi na ładny zapach. Jako, że Awokado nie specjalnie przypadło mi do gustu, zdecydowałam się więc na zakup masła Bawełna. I co ? Właściwie to nic. Raczej lekkie rozczarowanie kolejnym chemicznych zapachem i nie za ciekawym składem.
opis producenta:
Masło do ciała o lekkiej konsystencji i rewelacyjnej sile nawilżania to bezpieczny kosmetyk polecany do całorocznej pielęgnacji skóry suchej i wrażliwej. Zawartość mleczka bawełnianego, alantoiny oraz kwasu hialuronowego zapewnia kompleksowe działanie: intensywnie nawilża nawet głębokie warstwy skóry, delikatnie natłuszcza, wzmacnia i regeneruje skórę, wygładza, przywraca jędrność i elastyczność. Koi, łagodzi podrażnienia. Efekt: Gładka, jędrna, doskonale nawilżona, wzmocniona skóra. Podrażnienia i szorstkość naskórka zredukowane. Uczucie napięcia i pieczenia skóry zlikwidowane.
Skład: Aqua (Water), Ethylhexyl Stearate, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Coco-Caprylate/Caprate, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Cyclopentasiloxane, Ceteareth-18, Glyceryl Stearate, Theobroma Cacao (Cococa) Seed Butter, Dimethicone, Allantoin, Propylene Glycol, Gossypium Herbaceum (Cotton) Seed Extract, Urea, Sodium Hyaluronate, Tocopheryl Acetate, Ammonium Acryloydimethyltaurate/VP Copolymer, PEG-100 Stearate, Polyacrylamide /C13-14 Isoparaffin/ Laureth-7, Xanthan Gum, Disodium EDTA, DMDM Hydantoin, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Parfum (Fragrance), Hydroxycitronellal, Limonene, Linalool.
Pojemność: 200 ml
Cena: ok.16 zł
Gdzie kupić? drogerie sieciowe (Rossmann, Natura, Hebe, Super Pharm) i niektóre lokalne, hipermarkety.
Moja opinia: 3+/5
Opakowanie: białe plastikowe, okrągłe pudełko z różową zakrętką, okryte częściowym kartonikiem. Kosmetyk zabezpieczony jest sreberkiem, dzięki czemu mamy pewność, że nikt go przed nami nie otwierał. Na kartoniku widnieje opis produktu oraz jego skład. Na samym opakowaniu nie ma ani opisu, ani składu. Nie lubię takich rozwiązań, gdyż czasem mam ochotę rzucić na nie okiem. Kartonik przecież i tak się docelowo wyrzuca.
Zapach: kwiatowy, mocno perfumowany/chemiczny, dosyć intensywny. Jest niby ładny, otulający ale zbyt mocny. Po pewnym czasem może trochę męczyć.
Konsystencja: gęsta, kremowa. Nie przypomina masła, a typowy balsam. Łatwo się rozprowadza na skórze i dobrze wchłania.
Działanie: Zaraz po otwarciu zakrętki „rzuca się w uszy” mocny chemiczny zapach. Z początku uważałam, że jest nawet ładny (kwiatowy). Z biegiem czasu zaczął mnie trochę męczyć. Jest dla mnie po prostu zbyt intensywny. Masło jest gęste ale dość dobrze rozprowadza się na ciele i stosunkowo szybko wchłania nie tworząc lepkiej warstwy. Nawilża, zmiękcza i nieco natłuszcza skórę, choć nawilżenie określiłabym jako przeciętne dla osób niezbyt wymagających. W przypadku skóry suchej może okazać się niewystarczające.
Skład jest przeciętny, trochę tu dużo konserwantów. Widnieje również polyacrylamid, co prawda pod koniec składu ale nie powinno go być w ogóle. Związek ten podejrzewany o działanie rakotwórcze, zwłaszcza w połączeniu z pochodnymi formaldehydu (tutaj DMDM Hydantoin). Wspominałam o nim tu. Powinno się unikać stosowania kosmetyków z polyacrylamidem, zwłaszcza długotrwałego. Ciekawe, że Bielenda podpina swoje kosmetyki pod etykietkę „naturalne”… Co do ciekawszych ekstraktów, to na trzecim miejscu mamy masło shea, w połowie składu za to alantoinę, mleczko bawełniane, kwas hialuronowy i mocznik.
W porównaniu z masłem Awokado, Bawełna ma lżejszą konsystencję i zdecydowanie lepiej się wchłania. Tamto pozostawiało lepką warstwę. Zapach w obu przypadkach jest dosyć intensywny i chemiczny.
Nie ma za to problemu z dostępnością maseł Bielendy. Czasem można dostać je na promocji.
Plusy:
+ dobra dostępność
+ nawilża na raczej przeciętnym poziomie
+ zmiękcza skórę i lekko ją natłuszcza
+ nie powoduje uczulenia
+ masło shea na trzecim miejscu w składzie, poza tym mleczko bawełniane, alantoina, kwas hialuronowy i mocznik (w połowie składu)
+ gęsta konsystencja, dobrze się rozsmarowuje ( nie pozostawia lepkiej warstwy)
Minusy:
– mocny zapach, który może męczyć
– zawiera sporo konserwantów, w tym szkodliwy polyacrylamid
Podsumowując:Masło Bielendy Bawełna oceniam jako przeciętne. Gdyby zapach był mniej chemiczny i masło miało trochę lepszy skład, oceniałabym je z pewnością wyżej. Nie kupię go ponownie ani raczej innych maseł tej firmy.
Znacie masła Bielendy? Co o nich sądzicie? Macie jakieś ulubione?
Helen
Zupełnie mnie te masła nie kuszą. Za to pokochałam serum do twarzy z serii Laser Xtreme 🙂
Kiedy pracowalam w TBS to uzywalam glownie tych masel, mialam pare innych marek tez, ale teraz to najbardziej kręcą mnie olejki 🙂
Niestety, uczuliło mnie to masło. Zapach też mi nie odpowiadał.
Też ostatnio polubiłam olejki, zwłaszcza te naturalne.
Postraszyłaś mnie tym składem, więc pewnie nie kupię.
Szczerze mówiąc mnie też nie zachwycił ten produkt, zapach też nie do końca mi odpowiada…
Oj szkoda, że tak słabo wyszło.
Miałam kiedyś,to masło,ale jego zapach nie do końca mi odpowiada…
Ja mam masło awokado i jestem z niego bardzo zadowolona 🙂
Nigdy nie miałam ochoty na te masła do ciała. Wolę masło shea 🙂
Nigdy nie miałam. Może kiedyś wypróbuję :).
Jak ktoś nie ma uczulenia na konserwanty, które są tutaj zawarte to jest to świetne masło, sama mam kilka kosmetyków tej firmy i w firmie też stosujemy.
Seria Bawełna mnie nie kusi, ale mam peeling Awokado i jego zapach baaardzo mi się podoba 🙂
Mam dokładnie tak samo!;-)
Z Bielendy był kiedyś taki peeling kokosowy z serii BioPlantacja. Bardzo dobrze go wspominam. Mam nadzieję, że Bielenda nie zeszła na psy jak Farmona…
mi ten zapach bardzo się podobał i nie męczył nosa, dodatkowo byłam zadowolona z nawilżenia, tak ogólnie to bardzo lubię masełka tej marki 🙂
hmmm.. ja wiele razy przechodziłam obok niego w drogeriach ale nie skusiłam się i chyba nie skuszę.. 😉
No to piątka 🙂