Jak idą wam przygotowania do świąt? Mnie czeka dziś jeszcze bieganina po sklepach za ostatnimi prezentami + zakupy 🙂 Jutro zabieram się za rybę po grecku i ubranie choinki. Na środę zostawiam sobie przyrządzenie sałatki po żydowsku. I voila ! Mogę świętować! 🙂
Długo zbierałam się do napisania recenzji tego kremu, ponieważ mam wobec niego trochę mieszane uczucia. Miało być luksusowo a wyszło przeciętnie. Nie ukrywam lekkiego niedosytu, nie za tę cenę.
Krem Cosmoveda z indyjską nardą dedykowany jest w szczególności dla cery trądzikowej i przetłuszczającej się. Nie zauważyłam poprawy stanu cery, a wręcz jakby tendencję do podrażnienia (zaczerwienione policzki). Być może krem ten z racji bardzo lekkiej, wręcz wodnistej konsystencji po prostu nie nadaje się na zimę. Nie chroni przed wiatrem, dlatego pojawiło się zaczerwienienie. A szkoda. Mimo wszystko postaram się dać mu szansę. Zapraszam na wpis:)
Opis producenta:
Ten wyjątkowy krem przeznaczony jest szczególnie do pielęgnacji skóry trądzikowej oraz przetłuszczającej się. Dzięki jego regularnemu stosowaniu, cera staje się idealnie nawilżona i odżywiona, a wszelkie dolegliwości zostają złagodzone.
Krem odświeża skórę i dba o jej naturalną równowagę, regulując wytwarzanie sebum. Po zastosowaniu kosmetyku, skóra staje się elastyczna i pięknie pachnie.
Zawiera:
Olej z sezamu indyjskiego
Indyjski żeń-szeń (Witania ospała/Ashwaganda))
Szparag lekarski (Shatavari)
Olej z meli indyjskiej
Skład:Aqua, Sesamum Incidum Seed Oil, Glyceryl Stearate Se, Butyrospermum Parkii Butter, Withana Somnifera Oil Extract, Asparagus Racemosus Oil Extract, Benzyl Alcohol, Parfum, Linalool, Geraniol, Limonen.
Pojemność: 50 ml
Cena: 59 zł
Gdzie kupić? Sklep Magiczne Indie.
Moja ocena: 3-/5
Opakowanie: szklany, stosunkowo ciężki słoiczek z czarną naklejką i białą nakrętką. Krem opakowany jest dodatkowo w plastikowy kartonik.
Zapach: specyficzny, ziołowy, dosyć intensywny. Przyznam szczerze, że go nie polubiłam. Czuć go przez jakiś czas na twarzy po aplikacji kosmetyku.
Konsystencja: bardzo lekka, budyniowa. W trakcie rozsmarowywania krem staje się wodnisty, wchłania się do matu.
Działanie:Zacznę od pewnej nieścisłości dotyczącej składu kremu. Na stronie sklepu Magiczne Indie widnieje nieco inny skład tego kremu, u mnie zaś na opakowaniu brakuje w nim kilku składników, jak choćby m in. oleju migdałowego z pestek winogron, pokrzywy, oczaru wirginijskiego czy bazylii. Czy zatem mój skład jest okrojony? A może producentowi nie chciało się umieszczać pełnego składu na opakowaniu? Nie mam pojęcia. Czym jest ta tytułowa indyjska narda? Nie znalazłam żadnych sensownych informacji na ten temat.
Przejdźmy do najważniejszego – działanie kremu. Kosmetyk jest bardzo lekki, aplikując go na twarz staje się wodnisty. Wchłania się do matu. Słabo nawilża, głównie matuje. Nie polecam go na tę porę roku, wyłącznie na ciepłe miesiące, gdyż po przeszło 3 tygodniach stosowania moja skóra stała się trochę wysuszona. Szczególnie na noc wydaje się zbyt lekki. Następną sprawą jest zapach kremu, niby ziołowy, orzeźwiający – w moim odczuciu niezbyt przyjemny, intensywny. Nie polubiłam go. Powiem więcej, denerwował mnie podczas każdej aplikacji. Pokusiłam się nawet o dodanie 10 kropli etycznego olejku cytrynowego, nic to niestety nie dało, który zniknął jakby w czeluściach woni kremu. Zwracam dużą uwagę na zapach kosmetyku i jeśli jest drażniący, to tym samym produkt traci w moich oczach. Niestety.
Wspominałam wyżej, iż krem wchłania się do matu, choć nie matuje cery na szczególnie długi czas (max 2 godz.) Nadaje się pod makijaż. Podoba mi się, że nie zawiera parafiny ani chemicznych konserwantów typu parabeny czy formaldehyd. Obfity jest w ekstrakty roślinne ale niestety nie miało to przełożenia na poprawę cery Śmiem nawet pokusić się o stwierdzenie, że chwilami pogarszał jej stan. Policzki stały się trochę zaczerwienione (z powodu wysuszenia), niedoskonałości pojawiały się od czasu do czasu. A miało być lepiej. Krem polecany jest w końcu do cery trądzikowej. Od tygodnia używam innego kremu (niebawem o nim napiszę, odkryłam świetny i tani krem na zimę!) i widzę różnicę na korzyść. Cera jest wygładziła, jest odżywiona, a zaczerwienienia zniknęły. Podkładu ani pudru od dawna nie zmieniałam, więc to nie ich wina a kremu z nardą.
Wiem, powinnam piać w zachwyty na tym kremem. W końcu jest naturalny i dosyć dużo kosztuje. Niestety. Nie tym razem. Być może latem sprawdziłby się u mnie lepiej. No i ten zapach. Nie dla mnie.
Plusy:
+ naturalny skład (brak parafiny, parabenów i formaldehydu)
+ zapewnia matowe wykończenie
+ dobry po makijaż
+ bardzo lekki
Minusy:
– cena
– wodnisty podczas aplikacji
– intensywny zapach
– nie wpłynął pozytywnie na stan cery (podrażniał chwilami)
Podsumowując:Krem nie jest zły ale zniechęca mnie jego intensywny zapach. Uważam, że nie nadaje się na zimę, bo jest za lekki i nie chroni skóry przed czynnikami atmosferycznymi (słabo nawilża, nie odżywia)
Znacie krem Cosmoveda z indyjską nardą? Jakie kremy spisują się u Was najlepiej?
Helen
Olej z sezamu indyjskiego? Brzmi ciekawie 🙂 Dziwna sprawa z tym składem… Jeżeli nie poprawia stanu cery to można go wymienić na wodę 😉
nie znam tego kremu. Obecnie używam emulsji matującej z Pharmaceris i wyjątkowo się sprawdza. Być może też z racji zimy, ale dwa rzekomo matujące buble już zaliczyłam :/
Hmm, dziwna sprawa z tym składem, a może firmy nas okłamują i wypisują na opakowaniu wszystkie skarby świata. A prawda jest zupełnie inna? wolę jednak wierzyć, że tak nie jest. Szkoda, że krem się nie sprawdził,a brzmi i wygląda zachęcająco
Komentarz zupełnie od czapy, ale uwielbiam taką kolorystykę opakowań. 🙂
Jeśli ma intensywny zapach to w moim przypadku odpada – łzawią mi oczy od intensywnie zapaszystch kosmetyków do twarzy … no i jeszcze podrażnił Cię, oj raczej się nie skuszę… pozdrawiam
chyba bym go nie polubiła, a właściwie moje oczy, nie cierpią intensywnych zapachów, dlatego krem dla mnie musi być bezwonny 😀