Rozszerzone, czasem popękane naczynka i rumień to zmora wielu osób. Niestety i moja. Moje policzki mają tendencję do zaczerwienień. Dlatego między innymi muszę stosować podkład i puder, by wyrównać koloryt skóry. Na szczęście nie mam na twarzy popękanych naczynek, za to na łydkach w towarzystwie żylaków:( Dziś chciałam powiedzieć Wam co nieco o całkiem przyzwoitym kremie na rozszerzone naczynka polskiej marki Ava.
opis producenta:
Delikatny, dobrze wchłaniający się krem do twarzy i nowej, ulepszonej recepturze. Naturalne ekstrakty roślinne z kasztanowca zwyczajnego, cyprysu włoskiego, lipy drobnolistnej i czarnego bzu, bogate w rutynę:
– zwiększają elastyczność drobnych naczyń krwionośnych,
– uodparniają układ naczyniowy na wpływ środowiska zewnętrznego,
– powodują znikanie drobnych naczynek i zapobiegają powstawaniu nowych,
– wykazują działanie przeciwzapalne i łagodzą podrażnienia.
Krem wzbogacony został w witaminy C i E, które jako antyoksydanty spowalniają proces starzenia skóry. Nowa formuła „bez parabenów” zawiera konserwant dopuszczony do użycia przez Ecocert dla kosmetyków ekologicznych.
Skład: Aqua, Glycerin, Hydroxyethyl Acrylate Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 60, Aesculus Hippocastanum (Horse Chestnut) Extract, Cupressus Sempervirens (Cypress) Extract, Tilia Cordata (Lime) Extract, Isopropyl Myristate, Ceteareth-25, Ceteareth-6, Mineral Oil, Cetyl Alcohol, Sambucus Nigra (Elderberry) Extract, Petrolatum, Glyceryl Stearate, Dimethicone, Xanthan Gum, Tocopherol Acetate, Sodium Ascorbyl Phosphate, Sodium Dehydroacetate, Parfum, Citric Acid, EDTA.
Pojemność: 50 ml
Cena: 15 zł
Gdzie kupić: Drogerie Rossmann, sklepy internetowe.
Moja ocena: 4/5
Krem posiada proste opakowanie – biały słoiczek i różowy kartonik. Konsystencja: lekko budyniowa, jakby pół-żelowa, krem bardzo dobrze się wchłania nie pozostawia tłustej warstwy. Zapach: bardzo przyjemny, lekko owocowy, nie drażni nosa. Działanie: krem bardzo uspokaja cerę naczynkową, łagodzi podrażnienia, w moim przypadku złagodził rumień na policzkach, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. producent zaleca stosować krem rano i wieczorem przez co najmniej 6 tygodni. Ja stosuję go już trzeci miesiąc, obecnie tylko rano i widzę efekty. Nie sądzę, by jakikolwiek krem miałby zniwelować popękane naczynka, to może tylko laser. Posiadam popękane naczynka na łydkach, które smarowałam codziennie tym kremem. Niestety tutaj nic nie zdziałał. Myślę, że krem ten może z pewnością zapobiec powstawaniu nowym pajączkom i wzmocnić odporność cery na zaczerwienienia. Krem bardzo dobrze nawilża cerę, dawał radę nawet w mrozy. Dla mnie największym jego plusem jest ukojenie i komfort po nałożeniu. Duży plus za brak parabenów, ekstrakty roślinne i witaminy C i E (zaznaczyłam wytłuszczonym drukiem). Niestety jeden podkład roluje mi się na tym kremie – za to daję mu minus.
Plusy:
+ niedrogi
+ dobrze się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy
+ daje ukojenie cerze, łagodzi podrażnienia
+ znacznie złagodził rumień, wzmacnia naczynia krwionośne
+ nie zapycha
+ nadaje się pod makijaż (ale niektóre podkłady mogą się na nim rolować)
+ świetnie nawilża
+ przyjemnie pachnie
+ poprawia wygląd cery
+ dostępny w Rossmannie
+ ekstrakty roślinne
+ brak parabenów
Minusy:
– niektóre podkłady się na nim rolują (np. Manhattan Powder Matt)
– nie zniwelował popękanych naczynek (stosowałam go miejscowo na łydkach)
Podsumowując: To bardzo dobry krem w tej klasie cenowej, porządnie nawilża cerę i ją uspokaja. Polecam go wszystkim wrażliwcom.
Helen
opis producenta:
Delikatny, dobrze wchłaniający się krem do twarzy i nowej, ulepszonej recepturze. Naturalne ekstrakty roślinne z kasztanowca zwyczajnego, cyprysu włoskiego, lipy drobnolistnej i czarnego bzu, bogate w rutynę:
– zwiększają elastyczność drobnych naczyń krwionośnych,
– uodparniają układ naczyniowy na wpływ środowiska zewnętrznego,
– powodują znikanie drobnych naczynek i zapobiegają powstawaniu nowych,
– wykazują działanie przeciwzapalne i łagodzą podrażnienia.
Krem wzbogacony został w witaminy C i E, które jako antyoksydanty spowalniają proces starzenia skóry. Nowa formuła „bez parabenów” zawiera konserwant dopuszczony do użycia przez Ecocert dla kosmetyków ekologicznych.
Skład: Aqua, Glycerin, Hydroxyethyl Acrylate Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 60, Aesculus Hippocastanum (Horse Chestnut) Extract, Cupressus Sempervirens (Cypress) Extract, Tilia Cordata (Lime) Extract, Isopropyl Myristate, Ceteareth-25, Ceteareth-6, Mineral Oil, Cetyl Alcohol, Sambucus Nigra (Elderberry) Extract, Petrolatum, Glyceryl Stearate, Dimethicone, Xanthan Gum, Tocopherol Acetate, Sodium Ascorbyl Phosphate, Sodium Dehydroacetate, Parfum, Citric Acid, EDTA.
Pojemność: 50 ml
Cena: 15 zł
Gdzie kupić: Drogerie Rossmann, sklepy internetowe.
Moja ocena: 4/5
Krem posiada proste opakowanie – biały słoiczek i różowy kartonik. Konsystencja: lekko budyniowa, jakby pół-żelowa, krem bardzo dobrze się wchłania nie pozostawia tłustej warstwy. Zapach: bardzo przyjemny, lekko owocowy, nie drażni nosa. Działanie: krem bardzo uspokaja cerę naczynkową, łagodzi podrażnienia, w moim przypadku złagodził rumień na policzkach, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. producent zaleca stosować krem rano i wieczorem przez co najmniej 6 tygodni. Ja stosuję go już trzeci miesiąc, obecnie tylko rano i widzę efekty. Nie sądzę, by jakikolwiek krem miałby zniwelować popękane naczynka, to może tylko laser. Posiadam popękane naczynka na łydkach, które smarowałam codziennie tym kremem. Niestety tutaj nic nie zdziałał. Myślę, że krem ten może z pewnością zapobiec powstawaniu nowym pajączkom i wzmocnić odporność cery na zaczerwienienia. Krem bardzo dobrze nawilża cerę, dawał radę nawet w mrozy. Dla mnie największym jego plusem jest ukojenie i komfort po nałożeniu. Duży plus za brak parabenów, ekstrakty roślinne i witaminy C i E (zaznaczyłam wytłuszczonym drukiem). Niestety jeden podkład roluje mi się na tym kremie – za to daję mu minus.
Plusy:
+ niedrogi
+ dobrze się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy
+ daje ukojenie cerze, łagodzi podrażnienia
+ znacznie złagodził rumień, wzmacnia naczynia krwionośne
+ nie zapycha
+ nadaje się pod makijaż (ale niektóre podkłady mogą się na nim rolować)
+ świetnie nawilża
+ przyjemnie pachnie
+ poprawia wygląd cery
+ dostępny w Rossmannie
+ ekstrakty roślinne
+ brak parabenów
Minusy:
– niektóre podkłady się na nim rolują (np. Manhattan Powder Matt)
– nie zniwelował popękanych naczynek (stosowałam go miejscowo na łydkach)
Podsumowując: To bardzo dobry krem w tej klasie cenowej, porządnie nawilża cerę i ją uspokaja. Polecam go wszystkim wrażliwcom.
Helen
Ciekawy krem, w sam raz dla mnie 🙂
Fajnie, że znalazł się w niedrogim przedziale cenowym 🙂 Skład ma zachęcający.
Cześć Helen, ostatnio nic nie pisałam, bo zalatana jestem okropnie. Wpadałam kilka razy na bloga szybko patrząc co nowego i tyle. Widzę, że zachowujesz w poszanowaniu moje prośby dotyczące rad i bardzo mnie to cieszy gdy czuję, że m.in. z myślą o mnie tworzyłaś jakąś wspaniałą recenzję czy artykuł. Jestem Ci bardzo wdzięczna za post dotyczący fluoru w pastach. Olśniona ale i zbulwersowana rozpoczęłam poszukiwania innych past do mycia zębów a przy okazji w internecie dowiedziałam się, że mycie zębów sodą można wykorzystać na specjalną okazję jako wybielacz do zębów lecz uwaga! Zdziera się szkliwo! A wracając do fluoru do uważam, że w takim razie, niestety powieje teraz teoriami spiskowymi i mogę wywołać na Twojej twarzy śmiech, zdziwienie, pobłażliwy wzrok a co mi tak napiszę, myślę, że "ktoś" czyli wielkie koncerny zbijają ciężkie pieniądze na a) obowiązkowych (a także ogłupiających) fluoryzacjach w szkołach podstawowych b) wszechobecna "moda" przechodząca do kanonu zdrowia i piękna na stosowanie najróżniejszych past do mycia zębów podyktowana jest faszerowaniem się fluorem, ogłupianiem i manipulowaniem narodu. Niestety prawda jest często taka, że wyleczony pacjent to zły pacjent, bo nie da się na nim zarobić. Koncerny niestety oszukują nas iluzją zdrowia a tak naprawdę w bardzo dużej przenośni uzależniają nas od siebie niczym ten diler zwykłego ćpuna.
Dopóki możemy płacić to dla nich dobrze.A propos ta ogłupiająca zawartość fluoru w pastach może być jednym z wielu czynników, które sprawiają, że w duzym myślowym skrócie poziom matur jest coraz niższy. (Chemia w jedzenie (np. dodawanie do pasz dla zwierząt by były większe, szybciej rosły dostaje się do naszego organizmu wywołując nieuleczalne choroby jak rak czy nowotwory.(OKRUTNY PROCES WYTWARZANIA MIĘSA DLA CZŁOWIEKA I INNEGO PODPORZĄDKOWANIA JEMU ZWIERZĄT MASZ W PONIŻSZYM LINKU – TEN FILM JEST NAPRAWDĘ OSTRY WIĘC JEŻELI BĘDZIESZ MIAŁA SIŁĘ PSYCHICZNĄ OBEJRZEĆ TO PROSZĘ – JA ZASŁANIAŁAM BARDZO CZĘSTO TWARZ Zauważ, że "kiedyś" (tj. 300 lat temu) rzadziej były takie choroby, uczulenia itp. Oczywiście medycyna nie była na tyle rozwinięta i nie można było sprecyzować choroby ale jednak – jedzenie było zdrowsze, ludzie byli mądrzejsi. Nasze prababcie czy babcie potrafiły obrobić się z gospodarstwem i np. (jak moja) z 4 dzieci a prała ręcznie i wiele rzeczy robiła ręcznie (miała jeszcze 7 hektrów różnych rzeczy – truskawki, jabłka, warzywa itp.) a my kobiety teraz ledwo z jednym dzieckiem dobie radzimy w w dobie robotów. Dodatkowo babcia pamięta Pana Tadeusza do połowy w ja nie mogłam nauczyć się Litwo ojczyzno moja. Głupiejemy, nie czytamy, chemia w jedzeniu nas wyniszcza i uważam, że ludzie sami siebie zabijają. Fluor jest jednym tylko z czynników, które odbieram osobiście jako źródło tych problemów. A Elektrownie atomowe? Czy obce są Ci wiadomości jakoby okoliczni mieszkańcy zaczęli chorować na białaczkę lub ich dzieci. Skąd te anomalie? A trzeba pamiętać, że głupszym narodem zawsze łatwiej rządzić przykład historyczny Katyń to było wybicie na początku II Wojny Światowej całej elity polskich, uczonych – profesorów, generałów, kapitanów – osób, które mogłyby zarządzać strategią podczas wojny, by móc łatwiej "najechać" na nasz kraj. Ówcześnie inteligencja emigruje a naród godzi się na wysprzedaż swojego "inwetarza" – fabryk, produktów krajowych, interesów, które zawsze były polskie i godzi się na homonto w postaci podatków, niehumanitarnych wypłat w imię ładnego usmiechu Premiera. Helen mogę obrazić Twoje uczucia polityczne ale jest źle u nas w kraju. Typowy złodziej i k… teraz się dorabiają a ma to miejsce dlatego, że nie ma inteligencji i patriotyzmu i… ROZUMU, który nie wybiera drugi raz z rzędu kata na swój łep.).
Ech. To taka dłuższa dygresja. Wracając do kosmetyków bardzo Cię proszę o pomoc: kupiłam wodę różaną ale w składzie ma alkohol i boję się stosować Byłam zachęcona recenzjami ale jakoś trudno mi się przełamać a wydaje mi się, że mamy podobne problemy – rozszerzone naczynka. Ponieważ mam dużo tego i owego na twarzy tj. niedoskonałośći biorę się za kozieradkę (nasiona) napiszę Ci efekty a wzoruję się na blogu który jest pysznie wykonany i ma gamę wiedzy ogromna ale i tak jakoś nie umiem zmienic obiektu kultu w postaci Twojej strony :))))) Acha piję drożdże – pewnie słyszałaś o akcji jaka kiedyś była. Ha ciekawe co z tego wyniknie. Zaczęłam stosować na pajączki taki balsam i jest chyba okej. Cena też jest niska więc jakbys ciekawa proszę zapoznaj się z nim:
Kończę. Wiedz, że naprawdę ktoś Cię czyta i czeka na nowe posty. Pozdrawiam w końcu wiosennie. Cmok. Cmok
A pomimo niefarbowania włosów używam tego balsamu i jestem b. zadowolona 😉
Miło Cię znów widzieć:)Zgadzam się całkowicie z Tobą Różo Czerwona. Fluor to jest po prostu biznes na skalę światową ale lekarze stomatolodzy są tylko marionetkami, którzy mają zachęcać nas i nasze dzieci "profilaktyki zdrowych zębów". Czytałam wiele na ten kontrowersyjny temat i myślę, że lepiej mieć świadomość co się dzieje. Niestety przez większość życia stosowałam zwykłe pasty z fluorem, niedawno to jednak zmieniłam i tak już pozostanie.
Film obejrzałam – rzeczywiście ciężki kaliber.
Co do wody różanej, szkoda że ma alkohol w składzie polecam Ci
Balsam wydaje się ciekawy, ma niezły skład. Wiesz Różo,chciałam ostatnio napisać posta o domowych sposobach na pajączki na nogach i nie tylko – niestety nie znalazłam ciekawych sposobów na ich zniwelowanie. Sama się z nimi borykam na łydkach, smaruję żelem Venescin (z kasztanowca) ale nie zniknęły, jedynym skutecznym sposobem jest chyba laser:(
Nie wiem jaki masz kolor włosów, ja jestem szatynką. Stosuję od jakiegoś czasu płukanki ziołowe z szałwii, rozmarynu i chmielu – zamiennie. Mam w planach napisać o tym artykuł. Zauważyłam, że kolor włosów stał się głębszy i ciemniejszy. Do blond włosów dobry jest rumianek, nagietek.
Aha, dzięki za miłe słowa, naprawdę:) Fajnie, że jesteś gdzieś w sieci. Jeśli masz adres mailowy możesz zawsze do mnie napisać.
Cześć, odwiedź skrzynkę e-mail 😉